Duże zmiany w biurze, czyli kiedy kota nie ma…
2 marca 2018 | autor: Dorota Szelągowska
Uwaga: ten artykuł zawiera linki afiliacyjne
Poczatek roku oraz moje kilkutygodniowe zniknięcie z pracy, zaowocowało pomysłem Ekipy, żeby trochę pozmieniać w naszym biurze. Kiedy nagrywamy programy nie mamy czasu na remonty „u siebie”, równocześnie opcja „szewc bez butów” oczywiście nie wchodzi w grę :). Lubimy mieć ładnie, a początek roku to była jedyna okazja do przeprowadzenia małej rewolucji. Schowałam zatem swojego kontrolfrika głęboko do kieszeni i wychodząc z biura w grudniu powiedziałam „róbcie co chcecie”, a następnie oddaliłam się na dobrych kilka tygodni.
Nasze biuro to leciwy segment w (delikatnie mówiąc) umiarkowanie dobrym stanie technicznym. Mamy za to duży ogród, spore piwnice służące za magazyn (ich nigdy nikomu nie pokażę, nawet po generalnych porządkach!) oraz własny parking, co w mieście jest cenniejsze niż złoto. Biuro jest wynajmowane, nie chcemy inwestować z tkankę budynku, w grę zatem wchodziła tylko metamorfoza.
Sercem firmy jest salon zlokalizowany na parterze, czyli po firmowemu mówiąc ołpenspejs. Kiedyś stały w nim małe biurka i kanapa oraz fotele, ale z czasem przestrzeń uległa lekkiemu zagraceniu, a dywany ze względu na kocich lokatorów kiepsko się sprawdzały.
Brakowało nam miejsca do wspólnych spotkań w większym gronie, a także miejsca do przechowywania. Niby dziś wszyscy mają wszytko w komputerach, na serwerach i w chmurach, jednak każdy kto ma firmę wie, że papierzyska i segregatory oraz inne dziwne stwory, których absolutnie nie można wyrzucić, a co gorsza trzeba mieć w nich porządek, mnożą się przez pączkowanie. Marika, która oczywiście była mózgiem całej operacji, zawyrokowała zatem szybko – szafa na całą ścianę i wielki stół. I tak powstała przestrzeń, która z łączy w sobie trzy kluczowe wymogi dla takiego pomieszczenia – profesjonalny wygląd (wszak przyjmujemy w biurze klientów i ważnych kontrachentów), przytulność bo jednak nie jesteśmy korpo 🙂 oraz przestrzeń do kreatywnych rozmów i spotkań.
Opcja „róbcie co chcecie” oczywiście zakładała, że zostają z nami moje ukochane plakaty Ryszarda Kai – zostały przeniesione na przeciwległą ścianę. Ich dawne miejsce zajęły szafy PAX w wariancie płytkim, doskonale nadającym się do przechowywania dokumentów (polecam je także do małych sypialni i wąskich korytarzy). Ostała się też ściana wyłożona korkiem. To bardzo fajne rozwiązanie -ociepla, wygłusza i daje możliwość dodania do pomieszczenia szybkich dekoracji – na przykład na biurową imprezę. Na środku stanął stół SKOGSTA, który jest obecnie jednym z moich ulubieńców – może przy nim wygodnie pracować 4-6 osób, a spotkać się nawet 10, biurowy charakter wnętrzu (oraz wytchnienie naszym kręgosłupom) dają natomiast stojące przy nim krzesła LÅNGFJÄLL.
Pod ścianą z plakatami powstał kącik wypoczynkowy w postaci fotela STRANDMON (tak, wiem znowu on :)) oraz zabudowa wykonana z górnych szafek kuchennych, którą Marika postanowiła zachować z poprzedniej aranżacji. Wnętrze jest raczej ascetyczne, dobrze doświetlone (brawo IKEA za białą wersję lamp HEKTAR!), a równoczesne przyjazne dzięki dodatkom – lnianym białym zasłonom oraz kwiatom.
To pomieszczenie przeszło największą metamorfozę, ale fajnie prezentują się także pomieszczenia na piętrze, czyli pokój, w którym pracują z Mariką, dwuosobowy gabinet, w którym zaszywają się osoby, szukające ciszy i spokoju oraz tzw. pokój zwierzeń szumnie zwany konferencyjnym, w którym spotykamy się z klientami mojego biura projektowego.
U mnie zmieniło się chyba najmniej – pokój jest na prawdę maleńki (ok. 8 metrów) i już wcześniej był w nim stół do pracy, witrynka do przechowywania najpotrzebniejszych rzeczy oraz szezlong, na którym można wyciągnąć nogi lub uciąć sobie drzemkę po wielu godzinach w biurze.
Zmiana polegała przede wszystkim na wymianie mebli – dawne, kupione kiedyś bardzo okazyjnie na internetowej aukcji, zwyczajnie się zużyły. Mam zatem nowy stół INGATORP w klasycznym kształcie z toczonymi nogami nowoczesny regał FJÄLKINGE, a moja ukochana leżanka KIVIKzyskała nowe pokrycie.
Zmiana w pokoju konferencyjnym, który zachował swoją turkusowo morską kolorystykę jest już nieco większa. Niewygodną szarą i również bardzo okazyjnie kupioną kanapę zastąpiła biała sofa NORSBORG a makabrycznie niewygodne fotele, ustąpiły miejsca kubikowym fotelom GUBBO. Całoś uzupełnia kompozycja ikeowskich stolików oraz białe zasłony, które rozjaśniają niezbyt dobrze doświetlone pomieszczenie.
Sporo zmieniło się za to w dwuosobowym gabinecie, który w ostatnim czasie często zmieniał swoje zastosowanie, przez co jego wyposażenie było dosyć przypadkowe, a kwieciste dodatki nie pasowały do reszty wystroju biura.
Ostał się oczywiście fotel w wariancie turkusowym, jest tu też duże lustro – ta para służy jako stanowisko mejkapowe gdy szykuję się do nagrań, ale głównymi bohaterami tego pomieszczenia są niewątpliwie dwa identyczne biurka ARKELSTORP Wreszcie odpowiednich rozmiarów, z szufladami. Jest też duża pusta ściana, która czyni to pomieszczenie dosyć ascetycznym. Nie mogę jednak obiecać, że w przyszłości nie zostanie pomalowana tablicówką :).
To tyle jeśli chodzi o nasze nowe – stare biuro. Pamiętajcie, że to w jakich warunkach pracujecie jest równie ważne jak to, czy pięknie mieszkacie. Jeśli macie wpływ na swoje miejsce pracy, zadbajcie o nie! Czasem niewielka metamorfoza – choćby wymiana jednego czy dwóch niewygodnych mebli i nowe dodatki (jak miało to miejsce w naszym pokoju konferencyjnym i moim gabinecie) czynią ogromną różnicę.
Drodzy szefowie – pamiętajcie też, że na zmiany w firmie wcale nie trzeba wydawać fortuny – tu rownież doskonale sprawdzają się meble z sieciówek. Stół jadalniany może zastąpić zabudowę konferencyjną za „miliony monet”, a szafa ubraniowa, może awansować do rangi profesjonalnego archiwum. „Odbiurowienie” biura wcale nie musi oznaczać, że nie będzie porządnie i „pro” – gwarantuję, że może być wręcz przeciwnie!
Uściski
Do.
PS. Jeśli planujecie nowy biznes lub rewolucję w obecnym miejscu pracy, zachęcam do szukania inspiracji w IKEA dla Firm. Mają fajne pomysły nie tylko dla biur, ale też dla sklepów, restauracji, a nawet kwiaciarni czy piekarni. Mniej wprawnym pomagają wcielić koncepcje w życie, przywożą, montują i, co ważne, nie skracają gwarancji tylko dlatego, że kupujecie meble do firmy.
Uwaga: ten artykuł zawiera linki afiliacyjne