Rzeźnia, czyli łazienka na piętrze!
31 grudnia 2015 | autor: Dorota Szelągowska
Remont, czy urządzanie na odległość nie jest prostą sprawą. Mimo ogromnego wsparcia ze strony ekipy nie udało mi się uniknąć kilku wpadek. Ale oczywiście nie ma takiej rzeczy, której nie można naprawić – szczególnie jeśli chodzi o aranżację wnętrz.
Łazienki na Warmii urządzałam na szybko. Jedną nogą byłam na planie, drugą we własnym, remontowanym mieszkaniu. Naprawdę, nie miałam pomysłu, szczególnie na tę znajdującą się na górze. Mała, ze skosami… wymyślanie nie szło mi zupełnie. Nie miałam co prawda problemu z wyborem umywalki (musiała być duża i niedroga) i wc ( zgrabny i prosty kształt – jedno i drugie to Cersanit), ale cała reszta… brrr. Żeby odwlec jakoś moment, kluczowych decyzji, zdecydowałam się na białe kafle. Wszędzie. Miało być bezpiecznie i neutralnie po to, by potem móc pójść w każdym kierunku. Poza tym w Leroy była promocja i wszystko się jakoś tak zadziało.
Niestety, na pozór białe płytki okazały się mieć kilka odcieni, a wykafelkowana łazienka zyskała pieszczotliwe miano „rzeźni”. Omijałam ją szerokim łukiem. Aż do zeszłego tygodnia. I tu zaczyna się historia właściwa, czyli jak zmienić rzeźnię w orientalny salon kąpielowy.
Najważniejszy jest pomysł. Punktem wyjścia może być wszystko – mebel, lampa, czy tkanina. W przypadku mojej łazienki, był to wzór na rolecie. Naturalny len, fiolet i zieleń.
Skompletowanie zakupów zajęło mi 5 godzin. I nie wydałam wcale fortuny! Tekstylia i pojemniki na mydło i szczoteczki kupiłam w Tk Maxx, tapetę, lustro, ramy i passe-partout w Leroy Merlin, kosze w Ikea.
W pobliskim komisie meblowym udało mi się kupić bielone skrzynki na owoce. Postanowiłam, że staną się meblem łazienkowym. Poprosiłam stolarza, żeby zrobił mi blat, pod którym mogłabym umieścić skrzynki. Nie potrzebowałam aż tylu półek , więc nie wszystkie stanęły frontem. Jedna z nich zasłania odpływ i syfon.
„Rzeźnia” powoli traciła surowy charakter, ale nadal brakowało elementów, które nadałyby przytulności. Najbardziej przytłaczały mnie białe skosy. Położyłam więc na nie moją ulubioną tapetę imitującą deski. Mimo tego, że podkreśliła ona krzywiznę, skosy stały się lżejsze. Tak to czasem działa 🙂
Lubię, gdy łazienka przypomina salon kąpielowy. To proste gdy w roli głównej występuje wanna na giętych nogach, trudniejsze gdy zastępuje ją prysznic. Postanowiłam nadać wnętrzu charakteru za pomocą obrazków. Stylizowane ramy, passe-partout w oliwkowym kolorze i skrawki materiałów oraz tapet – to świetny przepis na szybką dekorację diy.
Wystarczy przyciąć materiał, przykleić go dokładnie (uważajcie na zagniecenia!) do plecówki ramy, dodać passe-partout ( możecie je zrobić własnoręcznie) i wsadzić za szybę. Wygląda pięknie.
Resztę „zrobią za nas” tekstylia –ręczniki w jednym kolorze ( lub jednej gamie kolorystycznej) i dywanik. Do tego dodałam stary stołek i wiklinowy kosz na pranie.
I tak oto , rzeźnia przestała straszyć. Mamy tu elementy recyclingu, naturalnego designu i nutkę orientu. Jest przytulnie i przestronnie. Koszty dodatków to nie więcej niż 1200 złotych – wliczając skrzynki, kosze, tekstylia i ramy. Czyli, że można !
Ale! No właśnie… Można jeśli mamy neutralną bazę. Po raz kolejny namawiam Was – urządzając łazienkę, czy kuchnię zrezygnujcie z dekorów, mocnych kolorów i zdecydowanych wzorów kafli. To wszystko możecie dodać w dekoracjach. Naprawdę lepiej mieć możliwość zmian, niż być skazanym na jeden wzór przez lata.
Serdeczności
Do.