Porady  

Symbole religijne w designie – czyli o granicach, których nie przekraczam

28 września, 2015
dorota.s

28 września 2015 | autor: Dorota Szelągowska

Kiedy na FB pokazałam zdjęcie mojej wiejskiej kuchni, z ikoną Matki Boskiej w centralnym miejscu, wzbudziło to trochę kontrowersji, trochę zdziwienia, trochę sympatycznych, acz kąśliwych komentarzy. Myślę, że dobrze. Skłoniło mnie to także do tego, by jasno i bez zbędnej poprawności określić się w temacie.

Jestem katoliczką i wiara jest dla mnie ważna. Religia, kościół, symbole. Nie dyskutuję z prawami kościoła, nie wdaję się w polityczno- światopoglądowe polemiki. Przyjmuję to wszystko, takie jakie jest. Wiara to wybór, który rodzi obowiązki. To przynależność, wspólnota, zawierzenie i miłość. Fundament i zbiór drogowskazów. To Bóg, który zawsze jest przy mnie, choćby nie wiem co. Akceptuję inne światopoglądy – przecież możemy się pięknie różnić, ale nie widzę żadnych powodów do podważania czyjegokolwiek „ja”.

Ikona Matki Boskiej, którą dostałam od przyjaciela, nie jest tylko dekoracyjnym dodatkiem, ale symbolem, z którego wartościami się zgadzam. To punkt odniesienia. Nie zmienia to faktu, że  ta ikona w tym miejscu wygląda bardzo dobrze. Komponuje się z ciepłym odcieniem starych cegieł i złotych elementów okapu, kontrastuje z prostą formą kuchni i sprzętów w niej się znajdujących.

Ikona nie jest zabytkowa, ale oczywiście zabezpieczyłam ją 2 warstwami lakieru do drewna, tak aby móc ją bez problemu czyścić i aby nie zniszczyła się podczas gotowania. Szczerze mówiąc sama zastanawiałam się, czy to miejsce jest wystarczająco „godne” i doszłam do wniosku, że tak. Kuchnia to dla mnie miejsce centralne, serce mojego domu. To tu spędzam większość czasu. Tu gotuję dla bliskich, dyskutuję do późna, czytam książki, pracuję. To miejsce , widoczne z jadalni, schodów prowadzących do sypialni, części wypoczynkowej przy kominku. Ikona w kuchni? To przecież zupełnie tradycyjne wykorzystanie takiego symbolu. W każdej wiejskiej chacie, właśnie w kuchni wisiał wizerunek świętych. Jednak toster wypiekający na grzance wizerunek Maryi, stolik z głowy Buddy czy lampa – Gwiazda Davida, to przykłady, które według mnie naruszają ważną granicę. Chociaż symbole religijne są częścią popkultury i tego nie zmienię, nie podpisuję się pod tą opcją. I to nie kwestia bycia katolikiem, tylko szacunku do wszelkich symboli religijnych jako takich. Symboli  i miejsc kultu: kościołów, meczetów, kaplic. Nie chciałabym robić zakupów w galerii przerobionej z kaplicy, ani nocować w pięknym hotelu powstałym po przerobieniu zabytkowego kościoła. Po prostu.

Oczywiście, nie chce popadać w skrajności, które co do zasady same w sobie są krzywdzące. Krzyż, ikona czy wizerunek świętego wiszący na ścianie w domu, mimo, że nie idzie za nim żadna ideologia nie jest w moim mniemaniu niczym obrazoburczym. Często to dzieła sztuki, piękne przedmioty, których funkcji estetycznej wcale nie trzeba pomijać. Moim ulubionym krzyżem jest ten franciszkański – piękny w proporcjach, o przejmujących barwach. Taki wisi u mnie w mieszkaniu.

Krzyże, figury świętych, ikony znalezione na strychu, pamiątki rodzinne czy kupione na targu staroci, mają swoją historię. Zawsze ciekawi mnie, jaką kryją tajemnicę, jaka jest ich opowieść. Podczas remontu domu na Warmii i porządkowania podwórka znalazłam figurę świętej.

Odczyściłam ją i znalazłam miejsce w moim nowym domu. Nie mogę dojść, kogo przedstawia. Najprawdopodobniej to dziewczyna – dziewica, ale brakuje mi wiedzy w temacie by odkryć coś więcej. Niezależnie kim była owa niewiasta, postanowiłam jej figurę uratować, bo była tu długo przede mną i to miejsce należy jej się bezwarunkowo.

Do.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Podobne artykuły