Mały ogród, czyli powiększamy mieszkanie
20 kwietnia 2018 | autor: Dorota Szelągowska
Uwaga: ten artykuł zawiera linki afiliacyjne
Ci, którzy śledzą moje przeprowadzki i „urządzania się” wiedzą, że kilka miesięcy temu wróciłam do domu, w którym kiedyś mieszkałam. Jako, że przeprowadzka miała miejsce późną jesienią, temat ogródka zostawiłam „na potem”. Teraz to „potem” nadeszło zaskakująco szybko, a ciepłe kwietniowe dni sprawiły, że nie mogłam już odkładać sprawy. Co tam, że męskie dłonie akurat wyjechane, że za 3 dni start zdjęć do nowego programu… („Dorota Inspiruje” – zapraszam pod koniec maja, oczywiście do HGTV). Uznałam, że nie ma na co czekać – czasu więcej mieć nie będę, a sezon szybko mija.
Mój przydomowy ogródek to klasyk zabudowy szeregowej – około 30 mkw z tyłu domu. Wychodzimy do niego z salonu – jeden bok stanowi elewacja budynku, a trzy pozostałe to płoty oddzielające mnie od ogródków sąsiadów. W przeszłości testowałam tu różne rozwiązania – pierwotnie było bardziej ogrodowe – z trawnikiem na większości powierzchni i sporymi ambicjami jeśli chodzi o rośliny. Szybko okazało się jednak, że na tak małym metrażu utrzymanie trawnika jest trudne (zwykle kończyło się drogą trawą z rolki), moja wiedza na temat uprawy roślin jest niewystarczająca, a kosiarka używana 2-3 razy w roku przez 15 minut to tysiąc pięćset dwudziesta siódma rzecz do trzymania w (i tak za małym) garażu. Ogród stopniowo ewoluował zatem w kierunku ogrodo-tarasu, aż do chwili obecnej – czyli pokrycia prawnie całej powierzchni deską kompozytową (Bardzo polecam to rozwiązanie – nie jest tanie, ale dobrze położony kompozyt starcza na lata. Mój niestety do dobrze położonych nie należy, ale na razie przymykam oko na lekkie fale).
Zabierając się za ten projekt przyjęłam tak naprawdę jedno założenie. Skoro w mieście nie mam ogrodu z prawdziwego zdarzenia (na szczęście latem wyżyję się na Warmi!), sprawię sobie letni salon, czyli pomieszczenie podzielone na dwie strefy – jadalnię i miejsce do spędzania wieczorów z bliskimi oraz strefę relaksu, nieco odsuniętą od centrum rodzinnego zamieszania jakim zawsze jest stół. Zamiast tzw. mebli wypoczynkowych, zdecydowałam się na hamak i pufy ogrodowe. Wszak nadal jesteśmy pod gołym niebem
Do części jadalnej wybrałam zestaw mebli RURAL z Castoramy. Co poradzę, miłość od pierwszego wejrzenia i mega inspiracja od chwili gdy wzięłam do ręki ogrodowy katalog. Prosta, klasyczna stylistyka przywodząca na myśl tradycyjny zestaw stół plus ławy przed wiejską chatą, ale we współczesnym wydaniu. Do tego lite drewno i naprawdę świetnej jakości osprzęt montażowy (śruby, kluczyk itd.) oraz jasna instrukcja – szykowałam się na duże składanie, a okazało się, że wystarczy młotek, śrubokręt i jeden pomocnik. No i kolory – szarość przełamana błękitem. Lepiej być nie może!
Hamak (również seria RURAL, czyli kolorystycznie dopasowany do mebli) to namiastka prawdziwego ogrodu, wywołująca u mnie natychmiastowe skojarzenie z beztroskim wakacyjnym lenistwem. Umieściłam go w najbardziej zazielenionej i zacienionej części mojego ogródko-tarasu. To super alternatywa dla fotela czy kanapy. Wprawny użytkownik zabierze do niego ze sobą kubek kawy, książkę, telefon oraz trzy koty. Polecam gorąco – godzina w hamaku jest milion razy lepsza niż zabieg w spa 🙂
Ważnym elementem wystroju moich wnętrz są tekstylia i tych również nie mogło zabraknąć w zewnętrznym salonie. Tak, wiem – deszcz, konieczność prania itp. Wiele osób (powiedzmy sobie szczerze – głównie mężczyzn) nie uzna takich dekoracji za praktyczne. Tylko, czy na prawdę wszytko musi być praktyczne???? Piękno, przytulność i wygoda, którą zapewniają miękkie poduchy, obrus, zewnętrzny dywan, czy kolorowe koce, są bezcenne 🙂 Schowanie kilku rzeczy przed deszczem lub rozwieszenie na słońcu (jeśli zmokną) oraz pranie raz na jakiś czas, to na prawdę nie jest gigantyczny wysiłek 🙂
Planując ogród pamiętajcie także koniecznie o oświetleniu. Jeśli jesteście na etapie budowy domu lub wykańczania czy gruntownego remontu mieszkania, zaplanujcie wyprowadzenie instalacji elektrycznej na zewnątrz. U mnie prąd jest, więc mam lapę na elewacji budynku, która oświetla cały ogródek. Jeśli w waszych ogródkach, na balkonach i tarasach prądu brak, pamiętajcie, że obecnie na rynku jest mnóstwo produktów oświetleniowych do zastosowania zewnętrznego, które zasilane są bateriami lub mini panelami solarnymi. Ja do siebie wybrałam te LED-y. W dzień wyglądają bardzo neutralnie, ale świecą się na różne kolory.
Często pytacie mnie o rady w kwestii urządzania ogrodów. Jeśli chodzi o aranżację przestrzeni, kolory, dobór mebli i dodatków czy projekt zabudowy, chętnie dzielę się swoimi inspiracjami i pomysłami. Jeśli natomiast chodzi o rośliny, zupełnie nie jestem ekspertem, dlatego spora część mojego ogrodowego kwiecia mieszka w donicach. Te rośliny, które się przyjmą i zadomowią, przesadzam po jakimś czasie do ziemi, z tymi, z którymi okazuje się na nie po drodze lub które są jednoroczne, mogę łatwo się pożegnać i zastąpić je świeżymi sadzonkami 🙂
Gorąco zachęcam Was do przyjrzenia się swoim strefom zieleni. Nieważne czy macie duży ogród, mini ogródek na osiedlu, taras, balkon, czy tylko parapet. Wszystkie te miejsca w naszych mieszkaniach i domach zasługują na równie dużo uwagi jak nasze wnętrza, a często traktujemy je po macoszemu. Jeśli na trawniku macie jeszcze ubiegłoroczne liście, a w doniczkach straszą wspomnienia po pelargoniach nieschowanych na zimę, bierzcie się do roboty. Szoda wiosny!
Obiecuję, że w najbliższym czasie na blogu pojawią się inspiracje na klasyczny balkon oraz miejski taras na wysokim piętrze.
Uściski
Do.
Uwaga: ten artykuł zawiera linki afiliacyjne