Plan B – czyli dom na wsi
08 września 2015 | autor: Dorota Szelągowska
Ciekawi mnie świat, ale nie lubię latać samolotem. Lubię Polskę, bo właśnie w niej odpoczywam bez stresu, z którym w przypadku mojej osoby łączą się dalekie wyprawy. Czuję się dobrze na wsi. Odpoczywam tu całkowicie i tak jak chcę. Z przyjaciółmi, z gromadą dzieci, gotując, czytając książki i tak po prostu – spędzając czas na nic nierobieniu. Kilka lat temu, siedząc na werandzie domu w siedlisku u niezastąpionej Patki, zaczęłam marzyć o własnym. Domu na wsi, z dala od sąsiadów, z sadem, ogrodem i własną historią.
I stało się. Mam wymarzony i mój, taki jak chciałam – dom na wsi. Nadal trochę nie mogę w to uwierzyć. I chociaż przede mną jeszcze dużo pracy, już cieszę się jak dziecko. Cieszę się, że zdecydowałam się na kupno starego domu z duszą, z sadem i krzakami porzeczek, w miejscu urokliwym z życzliwymi ludźmi wokół.
Warmia – to moje nowe miejsce. Lubię ją tak po prostu. Pełna lasów, ale nie tak zielona jak Mazury. Czuć w niej przestrzeń i naturę, obok wielu miejsc, w których nadal kultywuje się lokalne tradycje. Można znaleźć tu wsie warmińskich straszydeł – potwornych rzeźb tworzonych przez samych mieszkańców czy architekturę pamiętającą czasy krzyżackie.
Ja odnalazłam tu spokój i tu zrealizowałam swoje marzenie, które przekułam na konkretny plan, który wprowadziłam w życie i jestem w trakcie jego realizacji. W kilku kolejnych odsłonach pokaże Wam, jak przerobiłam zadbany, ale zniszczony przez czas i PRL 100-letni warmiński dom, co udało się uratować, a co z przyjemnością wyrzuciłam.
Generalny remont trwał rok. W domu już można spędzać weekendy, ale myślę, że drobne prace potrwają jeszcze klika miesięcy. Podczas planowania zmian, trzymałam się jednej prostej zasady. Nie zmieniać nic, co nie potrzebuje zmian, zachować charakter domu i detale, które pamiętają czasy przedwojenne. Przede wszystkim bryła domu pozostała nie zmieniona. Dodałam okna, by wpuścić więcej światła, optycznie powiększyć przestrzeń i sprawić by z łatwością spoglądać na cztery strony świata.
Moja ekipa budowlana (w tym miejscu pozdrawiam cudowną i rozumiejącą moje wszystkie pomysły kierownik budowy Małgosię Golenię www.zrbkawiecki.pl), odzyskała starą dachówkę, odczyściła stulenie belki i zrekonstruowała oryginalną wróblówkę, czyli rzeźbioną dechę między dachem a rynną.
Całość dopełnia stylizowany ganek, mam nadzieję, że podobny do oryginalnego, ale nie tego przebudowanego w podczas świetności okolicznego PGRu. Efekt jest niesamowity. I szczerze, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Dziękuję wszystkim, którzy pracowali przy remoncie mojego domu, szczerze o od serca. Jest was tak dużo, ale postaram się wspomnieć o waszych zasługach w następnych odcinkach opowieści remontowo-sielskich.
ścisk.