Porady  

Sentymentalna jesień, czyli wspomnienia z dzieciństwa

21 października, 2015
dorota.s

21 października 2015 | autor: Dorota Szelągowska

Jesień nastraja mnie nie tyle melancholijnie, co domowo. Najchętniej wbiłabym się w dres i zaszyła pod kocem, w jednej ręce dzierżąc książkę, a pod drugą dwie kocie mordki.  Swoją drogą tylko mruczenie Budowy i Splendora skutecznie zagłusza odgłosy tramwajów i miasta, które wdzierają mi się do mieszkania przez niezbyt szczelne okna.  I chociaż tendencja kanapowa (na równi z kominkową i kuchenną)  dominuje u mnie jesienią, to nie oznacza, że nie cieszę się tą porą roku. Słoneczną, mokrą, szarą i  kolorową – na pewno nieco wolniejszą niż pędzące, aktywne lato. Senność jest uspakajająca. To też wymówka, by na chwilę zwolnić. Pomyśleć, powspominać, stanąć.

Od zawsze jesienią mam swojego prywatnego sylwestra. Nowy rok liczony od urodzin do urodzin. Mijający był zdecydowanie najlepszym w moim życiu.  Jesienią więc podsumowuję i cieszę się z kolejnego początku. I niezmiennie idę do szkoły. Nie osobiście rzecz jasna, ale myślami towarzyszę mojemu Synowi, który cudownie pojawił się na świecie, jak ja sama ledwo zdążyłam dorosnąć. Dzięki temu mam wrażenie, że przerwa w latach szkolnych organizująca moje życie była naprawdę symboliczna. Nadal nastawiam budzik na rano, robię kanapki i przypominam Lubiącemu Zapominać Synowi, aby wziął przybory na technikę. I tego mu zazdroszczę. Czasami mogłabym się zamienić.

Zajęcia praktyczno-techniczne, wierzę, że dla wielu zmora, dla mnie moment w tygodniu, kiedy mogłam się wyżyć. Rysowanie instalacji elektrycznych na papierze milimetrowym, zbijanie karmnika dla ptaków czy szycie poszewek na poduszki – cieszyło mnie zawsze. I jak moi koledzy sapali nad niemożnością nawleczenia muliny i skomplikowaniem wzoru haftu krzyżykowego, ja cieszyłam się niezmiennie.

To, że od dziecka lubiłam coś tworzyć, szyć, pleść, budować, to zasługa mojej babci Lidki. To ona mnie ukształtowała i pokazała jak wiele przyjemności można czerpać z prostego tworzenia. Babcia Lidka była  uzdolnioną plastycznie… redaktorką. Robiła coś z niczego, a w jesienne wieczory wspólnie wyczarowywałyśmy ludziki z kasztanów, jesienne bukiety z kolorowych liści czy…. różańce z kasztanów na konkurs w kościele. Mój różaniec wygrał – byłyśmy bardzo dumne. Jesienią często o niej myślę, i chociaż babci Lidki nie ma już obok mnie, to gdy siadam i zaczynam coś  sklejać, pleść, czuję, że jakaś jej część jest ze mną.

Lubię jesienne dekoracje. I chociaż kompozycje z liści nie są bardzo odkrywcze, a ludzików z kasztanów zrobiłam w swoim życiu trylion, to co roku do nich wracam. Takie akcenty – jako chwilowa dekoracja domu to miła alternatywa do jesiennej szarówki za oknem.

Tym razem skorzystałam z inspiracji, które znalazłam w internecie. Wieniec z liści – to propozycja na jesienny wieczór. Czas wykonania – około godziny, niewiele. Koszty – jeszcze mniejsze, bo w większości korzystałam z tego, co oferuje nam natura.

A więc potrzebować będziecie:

  • kolorowe liście różnych gatunków drzew

  • lakier do włosów w sprayu

  • sznurek, drut

  • narzędzia: klej na gorąco, pisaki – markery, nożyczki, cążki do cięcia drutu

Na początek przygotowujemy liście. Powinny wcześniej być podsuszone na płasko np. tradycyjnie w książce. Tył liścia pokrywamy lakierem do włosów. To ważne, ponieważ usztywnia liść, a wierzch pod wpływem lakieru do włosów lekko się wybrzusza. Liście zdobimy według uznania – delikatne wzorki można bez problemu nanieść z użyciem olejowych markerów w kolorze złota czy srebra. Następnie tworzymy koło z drutu – bazę do wieńca. Wielkość zależy do was. Koło z drutu owijamy sznurkiem lub włóczką. Na tak przygotowaną bazę przyklejamy liście, tworząc zwartą kompozycję.

I gotowe.

Polecam. Do.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Podobne artykuły